O filmie:
Światowe Koncerty to cykl projekcji wyjątkowych koncertów zarejestrowanych w wyjątkowych miejscach na świecie w wykonaniu światowej sławy zespołów muzycznych. Projekcje odbywają się w Sali widowiskowej Chełmskiego Domu Kultury, która posiada doskonałe parametry akustyczne oraz techniczne umożliwiające odbiór zarówno obrazu jak i dźwięku na najwyższym poziomie.
Dire Straits: Alchemy Live to jeden z tych koncertów, które miały szczęście zostać zarejestrowane w najlepszym dla zespołu okresie. Dlatego pod tym tytułem kryje się prawdziwa alchemia rocka.
Koncert odbył się w czasie trasy promującej album „Love Over Gold”, w 1983 roku, na dwa lata przed wydaniem megakomercyjnego, najsłynniejszego albumu, jakim był „Brothers In Arms”. Na tym tle „Alchemy” pod względem realizacji, świeżości wykonania prezentuje się okazale. Nie bez przyczyny jest to koncert uznany za jedno z największych muzycznych osiągnięć zespołu. Wszystkie kompozycje wykonane 22 i 23 lipca 1983 roku w londyńskim Hammersmith Odeon brzmią lepiej niż wersje studyjne, a dzięki rozbudowanym improwizacjom są bogatsze. Już rozpoczynający show, trwający trzynaście minut „Once Upon A Time In The West” z każdą chwilą rozwija się, fantastycznie buja i daje pole do popisu muzykom.
Szczególną rolę w tym spektaklu pełni oświetlenie współtworzące klimat koncertu, odpowiednie dla każdej kompozycji. Wystarczy rzucić okiem na listę utworów, żeby przekonać się, iż mamy do czynienia z czymś na kształt the best of. Oprócz żywych, pełnych energii, zagranych z niebywałą łatwością popisów w „Tunnel Of Love”, „Romeo And Juliet”, „Sultans Of Swing” czy „Expresso Love” piorunujące wrażenie robi długi, pełen napięcia pojedynek gitarowy w „Telegraph Road” z promowanej płyty „Love Over Gold”. Jest tu stopniowanie napięcia, rozbudowana aranżacja i improwizacja. Dzięki temu wersje na żywo wygrywają spontanicznością ze studyjnymi pierwowzorami. „Alchemy” słusznie uchodzi za dowód tego, że muzyków nie dopadła jeszcze rutyna. Bawią się tym, co robią, i czerpią z tego ogromną radość.
„Alchemia” do dziś pozostaje jednym z najlepszych albumów koncertowych lat osiemdziesiątych oraz doskonałym dokumentem epoki. Tym bardziej cieszy, że duch tamtego niezwykłego wieczora został unieśmiertelniony na taśmie celuloidowej.